Najnowsze wpisy, strona 18


lis 21 2003 lalka z supermarketu
Komentarze: 0

Chodzi w środku mały pan. Chodzi w środku. Może coś opowie wam.

(...) Dalszej części nie będzie. To by było zbyt osobiste.

Teraz stanie się coś innego w ramach rekompensaty swego sumienia wobec zostawienia dziś śladów po męczeństwie pewnych istot żyjących na Ziemi. Jedynych istot, które są w stanie chcieć się zagłębiać w coś co nie jest dane im zrozumieć.

Coś się rusza. Substancja gazowa składającą się teoretycznie z 78% azotu, 21% tlenu ,oraz śmiesznie brzmiących w kontekście przeciętności spotykania owej masy gazów szlachetnych, poczęła drgać. Rozchodząca się w niej fala dźwiękowa o średniej częstotliwości i małej amplitudzie-jakieś trzydzieści decybeli- pobudza upośledzony zbyt głośnym słuchaniem walkmana narządu słuchu. Zbierana przez małżowinę dociera do błony bębenkowej wprawiając ją w drganie. Drganie błony porusza następnie kosteczki słuchowe połączone ze spiralnym, wypełnionym płynem przewodem zwanym ślimakiem, którego komórki nerwowe odbierające drgania płynu przekształcającą je w impulsy elektryczne biegnące oczywiście do mózgu...

O...Już nie słychać szeptu...Cisza.

porcelain : :
lis 18 2003 fucking
Komentarze: 1

Stare, wytarte prześcieradło znów pokryła ta nieznośna palma. Nigdy nie chce zejść. Dlaczego dopiero po pięciu praniach?! Dlaczego nie po czterech? Dlaczego nie po dziesięciu?

Niewyraziste twarze mijanych w szaro brzydki dzień postaci na wilgotnej jak nasiąknięta łzami chusteczka ziemi. Sześć kroków do monopolowego, pięć do baru, trochę więcej do gościa od kolorowych tabletek i innych tak niepozornych rzeczy. Krok do piekła. Do burdelu. Gdzie włóczyłby się od zasyfionego kibla do świeższego powietrza za parapetem jak przepieprzona dziwka z bolącymi od pogryzienia sutkami. I tylko liczyłby kasę czy już wystarczy.

Potem już tylko uśmiech. I biały -tak często odwiedzany- konfesjonał. I kolana wgniecione by pasowały do twardych desek, i język wyćwiczony by jak najszybciej odmawiać błagania. I błoga wdzięczność sobie samemu że przeżył.

porcelain : :
lis 17 2003 highway to hell
Komentarze: 0

W siniejącym w porannej mgle krajobrazie rozległej łąki głucho uderzyły w powietrze skrzydła dzikiego ptaka spłoszonego odległym stukotem metalowego potwora, który z wielkim hukiem przemykał co jakiś czas wyrywając ze snu śpiące zwierzęta.

W przedziale wszyscy prócz niego spali, niekiedy tylko budzeni piskiem hamulców przed kolejną stacją. Bladoniebieskie światło odbijało się błyszcząc w jego bezbarwnych, zmęczonych oczach. Delikatnie oświetlało bladą cerę dziewczyny siedzącej obok niego. Reszta tonęła w cieniu: dwóch młodych mężczyzn w dżinsach i szaroburych swetrach, skromnie ubrana kobieta z wtulonym w nią małym chłopcem. Wszyscy zaczarowani jak w bajce o śpiącej królewnie spokojnie oddychali, co było jedyną oznaką iż żyją. Dokładnie przyglądał się kolejno każdemu z nich. Zastanawiał się gdzie jadą, kim są ci zupełnie obcy mu ludzie. On nie mógł spać. Nie miał siły. Jego nudne sny nie były warte zamykania oczu. Wolał obserwować podróżnych. Wolał podziwiać rozsypujące się zabudowania mijanych miasteczek. To było o wiele ciekawsze od niego samego.

            Na dziesięć minut przed kolejną stacja otworzyła oczy młoda dziewczyna. Na chwilę ich oczy się spotkały, gdy obróciła głowę by wyjrzeć przez okno. Siedziała cicho jeszcze przez chwile wpatrując się wraz z nim w oświetlony pierwszymi promieniami słońca krajobraz. Chwilę pożnij młodzi mężczyźni zbudzeni dźwiękiem telefonu komórkowego zaczęli rozmowę o pewnych zajęciach z pewnym profesorem. Zbudziła się wówczas również kobieta siedząca naprzeciw niego. Spojrzała na zegarek, pogłaskała synka po głowie i z powrotem zamknęła oczy.

            Na najbliższej, przesiadkowej do dużego miasta stacji wysiadło troje z nich. Obserwował przez okno jak mężczyźni z wyraźną błogością wciągają w płuca tytoniowy dym w czasie, gdy dziewczyna przed chwilą naciągająca czapkę wpatrywała się w tablice odjazdów. Chwilę potem byli już daleko, gdy pociąg znów ruszył. I po kilku chwilach hałasu, wywołanych przechodzeniem obok jego pulmana nowych pasażerów znów było słychać tylko stukot toczących się po torach wagonów przemierzających kolejne dziesiątki i setki kilometrów.

            Kolejny raz przetarł ręką szybę. I znów w smutnych, starych oczach począł odbijać się coraz to bardziej jaśniejący obraz świata.

porcelain : :
lis 14 2003 ona
Komentarze: 3

6....hmmm..6x6=nie...6x111= nie rozumiem...nie ważne.

nad zwisającym nad nią zyrandolem bylo jakieś 20 ton czegoś nazywanego gdzieniegdzie betonem, gdzieniegdzie drewnem, a czasem ceglami. pustaków nie bylo.tego byla pewna. no chyba, że jakiś sąsiad sobie takowy umieści na strychu wprost nad jej cialem.'jak by to bylo gdyby to wszystko tak nagle runelo...źle obliczone pewne cyferki i lubu dubu; po co nam trzęsienie ziemi'

'klataka.jedna, wielka,cholerna klataka. i gdzie tu szukać wolności,gdy za oknem ma się widok rozkladających się wnętrznośći miasta?!..."wolność to przecież coś co jest w nas, a nie dokola". tak, tak...wolność to milość....pierd...nie'

ciiiii...uspokój się. poczekaj. poszukaj. jeszcze moe być OK

wiatr star jej lzy gdzy szla wyrzucić śmieci czując, że sama jest workiem obrzydliwych odapdów zapakowanych w estetyczne, bezwonne, obojętne w dotyku opakowanie 

porcelain : :
lis 11 2003 suicide
Komentarze: 0
 

Krew, krew! Prawa ręka na srecu. Lewa zakrywa genitalia. Kamera. Akcja!

 

- Każdy ma swoje Oko odchłani do którego zmierza wleczony wyrzutami sumienia...

- Ależ nie. Czyż nie jest to gra, boska igraszka w której ludzie jak kukły poprzebierane przez los grają roztasowane im role w rytm psychodelicznej muzyki zwierzecych pożądań?

- W takim razie gdzie nasza wolna wola?

- Jej istotą dla nas dzisiejszych stał się Diabeł, władca ciemności. Bo życie twoje sprowadza się tylko do jednego tak, bądź też nie wypowiadanego z każdą najmniejszą decyzją. Na każdym kroku Ktoś Cie obserwuje mój drogi. Nie ważne czy się tego domyślasz, czy w to wierzysz. Jak na sądzie Ozyrysa wciąż waży się twoje serce...W górę...I w dół...Na szalach nieomylnej wagi

-Ale ja nie chcę być sługą Szatana! Nie chcę! Nie pozwolę na to...Nigdy!

-Wiem, że nie chcesz, wcale nie musisz chcieć. Bo teraz tylko świadomość przez ciebie przemawia. A przecież ona to nie wszystko. To bardzo mało...O czym śnisz zazwyczaj?

-O...Nie! Nie!To nie tak! Ja tego nie zrobie!Nie pozwolę na to!

- Nie musisz. Możesz przecież wybrać.Przecież wydaje ci się,że już wybrałeś...Jesteś tylko małym żołnieżykiem, który sam nigdy nie wygra wojny, nie ważne po której stanie stonie. Wy wszyscy jesteście żołnieżykami na wojnie Kłamstwa i Prawdy. Możecie dzielnie walczyć po stonie dobra, możecie rozprzestrzeniać kampanię zepsucia, możecie spiskować, możecie uciekać z pola bitwy, którym jest Świat. Lecz nie myśl, że zaginiecie bez wieści w zamętach krzyków roznoszących się pośród dymu palących się zwłok waszych krolów. Nie ujdziesz...Twoja kapiąca krew tu nic nie pomoże. Nie unikniesz decyzji. Tak możesz ją tylko przyspieszyć. Zastanów się...Czy tego chcesz?..

-Ale co mam zrobic, by to naprawić?!....Powiedz! Zaczekaj!...Proszę, pomórz mi...

 

Cięcie! Teraz łzy. A, nie trzeba. Dym, dym!!! I zbliżenie na twarz...

 

porcelain : :