Archiwum listopad 2003


lis 28 2003 .....
Komentarze: 0

Giaur. Werter. ja.

Wspomnienie zawarte w systemie literowych znaków. List znaleziony przypadkowo w książce z rosyjskimi baśniami. Wspomnienie jak te dwie największe blizny. Szczypie, swędzi, boli. Pokryte maścią przeciwbólową. Błoną dystansu do obietnic, obiektywizmu wobec tęsknot i żalów. Bo życie potoczyło się dalej, potoczyło inaczej. Bo sny nie mogą rządzić jawą. By można było żyć.

Obojętność wobec uczuć. Sprowadzenie ich na inne tory. Zamkniecie w słoiku z etykietą spostrzeżeń i wniosków. Rozum.

Wiara, nadzieja i milość. Inaczej

porcelain : :
lis 22 2003 my new friends
Komentarze: 2

nie chce mi się pisać. nie mam pomysu. tylko,że nic ciekawszego nie jestm w stanie wymyślić....

nie..teraz wolę rysować uśmiechnięte ludziki. moze potem. poźniej. jest przecież tyle czasu

porcelain : :
lis 21 2003 lalka z supermarketu
Komentarze: 0

Chodzi w środku mały pan. Chodzi w środku. Może coś opowie wam.

(...) Dalszej części nie będzie. To by było zbyt osobiste.

Teraz stanie się coś innego w ramach rekompensaty swego sumienia wobec zostawienia dziś śladów po męczeństwie pewnych istot żyjących na Ziemi. Jedynych istot, które są w stanie chcieć się zagłębiać w coś co nie jest dane im zrozumieć.

Coś się rusza. Substancja gazowa składającą się teoretycznie z 78% azotu, 21% tlenu ,oraz śmiesznie brzmiących w kontekście przeciętności spotykania owej masy gazów szlachetnych, poczęła drgać. Rozchodząca się w niej fala dźwiękowa o średniej częstotliwości i małej amplitudzie-jakieś trzydzieści decybeli- pobudza upośledzony zbyt głośnym słuchaniem walkmana narządu słuchu. Zbierana przez małżowinę dociera do błony bębenkowej wprawiając ją w drganie. Drganie błony porusza następnie kosteczki słuchowe połączone ze spiralnym, wypełnionym płynem przewodem zwanym ślimakiem, którego komórki nerwowe odbierające drgania płynu przekształcającą je w impulsy elektryczne biegnące oczywiście do mózgu...

O...Już nie słychać szeptu...Cisza.

porcelain : :
lis 18 2003 fucking
Komentarze: 1

Stare, wytarte prześcieradło znów pokryła ta nieznośna palma. Nigdy nie chce zejść. Dlaczego dopiero po pięciu praniach?! Dlaczego nie po czterech? Dlaczego nie po dziesięciu?

Niewyraziste twarze mijanych w szaro brzydki dzień postaci na wilgotnej jak nasiąknięta łzami chusteczka ziemi. Sześć kroków do monopolowego, pięć do baru, trochę więcej do gościa od kolorowych tabletek i innych tak niepozornych rzeczy. Krok do piekła. Do burdelu. Gdzie włóczyłby się od zasyfionego kibla do świeższego powietrza za parapetem jak przepieprzona dziwka z bolącymi od pogryzienia sutkami. I tylko liczyłby kasę czy już wystarczy.

Potem już tylko uśmiech. I biały -tak często odwiedzany- konfesjonał. I kolana wgniecione by pasowały do twardych desek, i język wyćwiczony by jak najszybciej odmawiać błagania. I błoga wdzięczność sobie samemu że przeżył.

porcelain : :
lis 17 2003 highway to hell
Komentarze: 0

W siniejącym w porannej mgle krajobrazie rozległej łąki głucho uderzyły w powietrze skrzydła dzikiego ptaka spłoszonego odległym stukotem metalowego potwora, który z wielkim hukiem przemykał co jakiś czas wyrywając ze snu śpiące zwierzęta.

W przedziale wszyscy prócz niego spali, niekiedy tylko budzeni piskiem hamulców przed kolejną stacją. Bladoniebieskie światło odbijało się błyszcząc w jego bezbarwnych, zmęczonych oczach. Delikatnie oświetlało bladą cerę dziewczyny siedzącej obok niego. Reszta tonęła w cieniu: dwóch młodych mężczyzn w dżinsach i szaroburych swetrach, skromnie ubrana kobieta z wtulonym w nią małym chłopcem. Wszyscy zaczarowani jak w bajce o śpiącej królewnie spokojnie oddychali, co było jedyną oznaką iż żyją. Dokładnie przyglądał się kolejno każdemu z nich. Zastanawiał się gdzie jadą, kim są ci zupełnie obcy mu ludzie. On nie mógł spać. Nie miał siły. Jego nudne sny nie były warte zamykania oczu. Wolał obserwować podróżnych. Wolał podziwiać rozsypujące się zabudowania mijanych miasteczek. To było o wiele ciekawsze od niego samego.

            Na dziesięć minut przed kolejną stacja otworzyła oczy młoda dziewczyna. Na chwilę ich oczy się spotkały, gdy obróciła głowę by wyjrzeć przez okno. Siedziała cicho jeszcze przez chwile wpatrując się wraz z nim w oświetlony pierwszymi promieniami słońca krajobraz. Chwilę pożnij młodzi mężczyźni zbudzeni dźwiękiem telefonu komórkowego zaczęli rozmowę o pewnych zajęciach z pewnym profesorem. Zbudziła się wówczas również kobieta siedząca naprzeciw niego. Spojrzała na zegarek, pogłaskała synka po głowie i z powrotem zamknęła oczy.

            Na najbliższej, przesiadkowej do dużego miasta stacji wysiadło troje z nich. Obserwował przez okno jak mężczyźni z wyraźną błogością wciągają w płuca tytoniowy dym w czasie, gdy dziewczyna przed chwilą naciągająca czapkę wpatrywała się w tablice odjazdów. Chwilę potem byli już daleko, gdy pociąg znów ruszył. I po kilku chwilach hałasu, wywołanych przechodzeniem obok jego pulmana nowych pasażerów znów było słychać tylko stukot toczących się po torach wagonów przemierzających kolejne dziesiątki i setki kilometrów.

            Kolejny raz przetarł ręką szybę. I znów w smutnych, starych oczach począł odbijać się coraz to bardziej jaśniejący obraz świata.

porcelain : :