Archiwum styczeń 2004


sty 31 2004 pomarańcza
Komentarze: 0

Nie doceniam ludzi. Nie, nie gardzę. Ale nie doceniam. Czasami. Czasmi zapomina się o tym, że ktoś obok siedzący może mieć tak samo jak ty, inne, nie odkryte oblicze. Że ktoś, może tak jak ty chować coś przed światem, by tego nie zniszczono, zdeptano. Że może, tak jak ty za bardzo chcieć szczęścia drugich, tak bardzo, że nawet nie pyta, czego by chcieli.

 Czasami widzę tylko to co moje oczy widza i to co skora czuje. Czasmi tylko-tak banalnie-oceniam po tym co widzę. Przepraszam. I dziękuje. I proszę. Za to, że nie wiem tego, co już dawno powinnam była zauważyć. Za to, że i tak się nie poddaje i wierze. O to by było dobrze.

porcelain : :
sty 25 2004 silent scream
Komentarze: 2

dwunastu stało nad jej głową

i czeka, aż puści modlitwy moc

czerń głosu zza morza

powraca jak fala

wciąż i wciąż ku brzegom

wysp szczęśliwych

obmywa stopy, łaskocze ich szum

a blask słodkiego poranka

zasłonięty spojrzeniem

upadłego anioła, tego z najwyższych

tego który ze sobą w otchłań

jak najwięcej zabrać chce

i gorzki smak świadomości

że nawet słowik może śpiewać

morderczą pieśń

że nawet motyl w pyle skrzydeł

może truciznę nieść

 

 

porcelain : :
sty 25 2004 mrok
Komentarze: 1

 

Ślepy kuglarz w stroju klowna uśmiecha się szyderczo, gdy stajesz przed nim. Wskazujesz palcem na czarny worek. Na półkach hebanowego mebla leży i stoi wiele dziwnych, tajemniczo złowieszczych przedmiotów i sprzętów. Złoto pokrywa zakrwawione kolce kajdanek, a zwierciadło pęknięte świeci mdłozieloną poświatą. W mętnej wodzie akwarium pływają piranie ze złotymi rybkami. Pasy, sznury, kule i łańcuchy zwisają z półek. Połyskliwe szaty króla świata. Diadem wysadzany szmaragdami i cierniowa korona.

...........wybieraj drogi przybyszu...........

Na starym okrągłym blacie stołu kładzie to, co wybrałeś. Słychać stłumione mięsistym aksamitem tkaniny dźwięki przesypujących się przedmiotów we wnętrzu worka. Grzechoczą ocierając się o siebie. Przeszywa Cię dreszcz strachu mający smak słodkiego podniecenia.

...........losuj...........

Wkładasz dłoń do środka. Coś Cię smyrga, coś kłuje, coś mrozi, coś innego parzy gorącem. Lecz gdy tylko chcesz cokolwiek złapać, wyślizguje się. By tylko coś wyjąć z środka. Byleby. Nie wymacujesz, nie przebierasz. Wkładasz dłoń aż po pachę, głęboko. I wyciągasz coś.

...........zabawka dla każdego pod jego czas..............

I niespodzianka. Bo twoje złudne przeświadczenie o złym szczęściu w loterii nie sprawdziły się. Bo zamiast sztyletu samobójcy wyciągasz gładki szary kamyk. I gubisz się. Bo nie tak miało być. Bo twoja twarda skóra nie pamięta już dotyku gładkiej powierzchni. Nie umie trzymać tak spokojnego i prostego przedmiotu. Bo przecież inne jej przeznaczenie miało być....

.............a do końca jeszcze daleko............

 

 

porcelain : :
sty 19 2004 Taśma jako rozłupywanie w zębach łez
Komentarze: 0

            Chodźmy! Urwijmy gałęzie z drzew, weźmy kamienie spod naszych stóp. Pójdźmy na miejsce odludne. Zabijmy nierządnice. Ukamienujemy tą, która zbezcześciła czystość naszego domu. Jej płacz będzie głośny, a upadek wielki. Niech spłonie w naszej pamięci, bo już nam córką nie będzie. A jej ciało nagie wyrzucone daleko spośród nas, jak największe nieczystości niech rozszarpią dzikie zwierzęta.

 

            Coś Cię trapi? Coś boli od wewnątrz? Coś nie daje spać? Martwi Cię coś?

To Taśma. To robak przebiegły. Pasożyt tak zwanej duszy. Z powiewem wiatru kłamstw dotyka delikatnie skóry, satynowo wślizguje się do ucha. Oplata powoli wnętrze. Pomału wiąże wolność supłami strachu. Zaciska pęta i żywi marzenia zatrutym eliksirem swych włókien. W mumie zastygłą zamienia krwawymi łzami łkające sny. Dusi to, co najlepsze chcesz, co najlepszego możesz dać.

            Swoiste pyrantelum wbrew pozorom istnieje i na tą zwierzynę... :]

           

 

porcelain : :
sty 18 2004 książka
Komentarze: 1

Bezdenna przestrzeń rozpostarta dokoła zionęła pustką. Choć wkoło tyle kolorów, deseni i faktur, tyle świateł i głosów, w całej tej przestrzeni nie było nic godnego uwagi. Nikogo. Tylko marne zestawienia cząsteczek tworzyły cały otaczający świat.

Przesunął swą dłonią po niewielkim przedmiocie stworzonym z gałęzi bujnego niegdyś drzewa. Skierował wzrok na pochłaniające czerwoną część widma białego światła znaki. Te umowne symbole poruszyły jego umysł przekazaną treścią. Wziął do ręki książkę i otworzył. Szorstkie, zżółknięte powierzchnie powoli zaczęły się obracać po wprowadzeniu zawartych w nich informacjach do mózgu. Nic nie warta materia ożyła w kontakcie z ciepłem jego dłoni. Z oddechem osadzającym mikroskopijnej wielkości kropelki na stronnicach. Zaczarował ją wzbudzającym się w nim uczuciom, które wywołała.

 

Dziś jest ostatni dzień mojego życia. Byleby był już wieczór. Byleby już zasnąć.

 

porcelain : :